W sobotę biegałem ostatnie tempo – 8 km z prędkością odrobinę szybszą niż Maraton. Tak wyszło, bo przebiegłem po jakieś 3:05-3:06 średnio, nie obyło się niestety bez stresu…
Niestety strasznie wiało, byłem od rana lekko rozdrażniony – taki trening to swego rodzaju test – wstyd się przyznać, ale spaliłem się psychicznie. Chciałoby się, żeby tydzień przed najważniejszym startem forma już była, wtedy jest pewność, że przez tydzień nie uleci. Tak było przed życiowym Rotterdamem (2012 r. 2:11.20). Jednak przed równie dobrymi biegami w Barcelonie(2010 r. 12 miejsce w Mistrzostwach Europy) i Frankfurcie(2011 r. PB 2:12.34) na tydzień przed czułem się fatalnie – podobnie jak w sobotę, kiedy to pierwsze 4 km pod bardzo mocny wiatr wręcz męczyłem, biegnąć ok. 3:06-3:10, później z wiatrem było szybciej, ale z dużymi trudnościami z oddychaniem. Nogi całe szczęście były niezłe, tzn nie były zbyt ciężkie, a przede wszystkim nic nie bolało 🙂
Błędnie założyłem sobie, że będzie biegało się dobrze i to mnie trochę wybiło z rytmu, kiedy okazało się inaczej. Cóż nawet tak doświadczony zawodnik jak się okazuje może popełnić taki błąd. Cała sytuacja ma też swój duży plus, a mianowicie stres był i już opadł. Jak długo się nie startuje, zawsze są podobne sytuacje. Teraz mam to za sobą i w niedzielę głowa będzie już spokojniejsza – tak to u mnie działa.
W ubiegłym tygodniu żona zrobiła mi niespodziankę, uruchomiła wydarzenie na facebooku – DAWAJ GIŻA!!! [link] – to bardzo miłe, ale też trochę obciążające. Czasem im więcej szumu, tym większa presja. Cieszę się, że tyle osób jest chętnych przyjść na trasę i to z pewnością mi pomoże – uwielbiam doping, to mnie uskrzydla, jak zresztą każdego podczas trudnych momentów. Dobrze, że wszystkie te sytuacje miały miejsce w ubiegłym tygodniu, teraz panuje w mojej głowie spokój.
Jestem w drugim dniu diety o obniżonej wartości kaloryczne poprzez znaczną redukcję węglowodanów w posiłkach. W piątek podczas badań okresowych w COMS Warszawa przy ul. Pory [link]- swoją drogą polecam takowe badania każdemu, kto biega regularnie i dba o swoje ciało, a koniecznie jeżeli planuje sprawdzać się w ekstremalny sposób tak jak np. biegając Maraton. W piątek masa ciała wynosiła 63,5 kg, czyli mój standard w okresie przedstartowym, dzisiaj waga wskazała 62 kg…, a dieta jeszcze do środy wieczór – muszę uważać bo cienka granica szczupłej korzystnej sylwetki, a wycieńczenie tym spowodowane jest już blisko.
Jutro jeszcze bieg ciągły – plan to 10 km po 3:30 + 5 x 200 m przebieżki i od czwartku ładowanie węglowodanów – wtedy już Kubę Czaję i jego dietę lubię znacznie bardziej 🙂
3 Comments
Powodzenia, wróć do wielkiego biegania w wielkim stylu, trzymam kciuki!
Powodzenia Mariusz !
Trzymam kciuki za medal Mistrzostw Polski i nową zyciówkę
Powodzenia !!!
Idealnego tempa, dobrej grupy i medalu wraz z minimum na mistrzostwa!!!
Jesteś MOCNY i do przodu
Tomek