
W niedzielę to już tradycja – długi bieg z różną intensywnością. Tym razem, pierwszy raz w sezonie było to tzw. steady aerobic, czyli metoda zaczerpnięta po współpracy z Trenerem Shvetsovem. Środek treningowy do wyczucia i właściwego wykonania, dozowania prędkości i czasu pracy bodaj najtrudniejszy, choć wcale nie ciężki, wręcz przyjemny – zawsze lubiłem długo biegać z umiarkowaną prędkością. W tych treningach – prawdopodobnie nie do końca idealnie wykonanych upatrują swoją wiosenną porażkę…
Jest to swego rodzaju szybkie wybieganie. Czytaj więcej…
Po raz już szósty przyjechałem na obóz do Kenii. Bardzo się z tego cieszę. W tym miejscu można zdystansować się do Świata, wyczyścić umysł, zapomnieć się w treningu, który w tym miejscu dla setek osób jest czymś absolutnie wielkim, również dla osób nie biegających, spotykanych licznie podczas przemierzania okolicy.
Walka o marzenia trwa dalej. Czytaj więcej…
Najbardziej mozolny, czasem frustrujący okres przygotowania ogólnego można powiedzieć, że w końcu mam za sobą 🙂 Czytaj więcej…
Często mówi się, że nawet słabszy start jest lepszy, niż najlepszy trening. Nie wszyscy tak uważają, są wybitni zawodnicy, którzy potrafią budować formę bez startów w zawodach, realizują co najwyżej treningi-testy w czasie cyklu treningowego. Też próbowałem takich wariantów, jednak nie sprawdzały się u mnie kompletnie. System startów kontrolnych, co jakiś czas, działał zawsze najlepiej. Najlepiej te dobrze dobrane, zarówno jeśli chodzi o dystans, jak stawkę rywali oraz trasę.
Photo : Fabienne Nicolas – www.FabienneNicolasPhoto.com Czytaj więcej…
Rozmawiając z biegaczami najczęściej mają Oni sprecyzowane cele biegowe, świadomie wiedzą, co chcą osiągnąć i po co podejmują aktywność fizyczną, jednak jest też wielu, którzy biegają bez konkretnych przesłanek, czasem trochę chaotycznie, przez co mało regularnie i skutecznie. Podejście usystematyzowane daje zdecydowanie lepsze efekty. Czy Wy takie macie?

Czytaj więcej…
Nowy sezon trwa. Jak czysta kartka w nowym zeszycie. Nie ważny jest słabszy ostatni sezon, istotne to, co zadzieje się w kolejnym.
W czasie roztrenowania i chwilę po przyznam, że wkradła się niepewność i nawet lekkie zrezygnowanie, jednak po pierwszych biegach, kiedy to tlen „przemył” szare komórki, wrócił zapał i entuzjazm. Czytaj więcej…
Bieżący rok był dla mnie bardzo trudny zarówno fizycznie jak psychicznie. Dwa wymagające Maratony, w obu niespełnione nadzieje. Wspominałem już o tym wielokrotnie. Gra toczy się jednak dalej. Mam tak duży niedosyt, że chciałbym już mocno trenować. Udowodnić, że stać mnie na dużo więcej.
Wiem jednak, że muszę wykazać się cierpliwością i szczególną starannością – jeszcze większą niż do tej pory, bo mój organizm tego zwyczajnie wymaga.
Nie tylko praca treningowa decyduje o wyniku sportowym – to wiemy. Często potrafimy doskonale trenować, podnosić swoje możliwości wysiłkowe. Jednak gorzej bywa z niezbędną składową, a mianowicie z odpoczynkiem. Jeśli o nim zapomnimy, jeśli jest go zbyt mało, to w pewnej chwili przychodzi regres. Zapaść lub słabszy okres wywołany właśnie przemęczeniem.
Liczy się nie tylko odpoczynek pomiędzy poszczególnymi treningami, odpowiedni odstęp między trudnymi sesjami, ale także o okres przejściowy, który jest najlepszym czasem również na leczenie kontuzji, a także zabezpieczanie się przed ich nawrotami.
Warto wtedy przejść usystematyzowaną odnowę biologiczną znaną nam trochę z leczenia sanatoryjnego. Ja właśnie taki proceder prowadzę w obecnej chwili, a przed i po nim biegam bardzo łagodnie. Czytaj więcej…
Maraton w Turynie kosztował mnie fizycznie bardzo dużo. Przez pierwsze 2 tygodnie czułem się bardzo zmęczony. Całe szczęście było to normalne lizanie ran, a nie leczenie kontuzji. Bolało wszystko po trochu. Tym razem najbardziej 4-głowe. Cieszę się, że udało się opanować problem słabiutkich łydek, które zarówno zeszłą jesienią, jak tegoroczną wiosną były najsłabszym ogniwem. Poza sprawami mięśniowymi, byłem ogólnie przemęczony, ciągle senny, zwyczajnie słaby.
Czytaj więcej…
Analizy biegu Maratońskiego nie można zamykać w sztywnych ramach czasowych np. między dwoma ostatnimi startami, czy po ostatnim roztrenowaniu. Na wynik rzutuje zwykle dużo dłuższa historia. Ważne jest z jakiego poziomu fizycznego i psychicznego zaczynaliśmy przygotowania, ile one trwały i tak naprawdę na końcu, jak się one udały. Czytaj więcej…
Ostatni etap przed docelowym startem każdych przygotowań niesie ze sobą wiele emocji. Blisko pół roku przygotowań, a tak naprawdę to przecież całe lata treningu, które mają wpływ na to, co stanie się za chwilę…
Mógłbym powiedzieć, że co to dla mnie jakiś kolejny Maraton??? Przecież już po Igrzyskach. Jednak emocje są zawsze podobne. Ponownie robiłem wszystko co możliwe, aby być optymalnie przygotowanym, aby te kolejne już przygotowania i start w Maratonie były tymi najlepszymi, nie szczędząc sił i środków. Mimo trudności, które są niestety zawsze.
Już za niespełna tydzień ma stanąć na starcie w koszulce z Orzełkiem. Ciarki przechodzą po plecach na samą myśl! Emocje jak najbardziej pozytywne. Kolejna rozdział fascynujący książki właśnie się rozpoczyna 🙂
Czytaj więcej…